- Stary, ale wczoraj zabalowałeś! - drzwi otworzyły się z hukiem, a do mojego pokoju wleciał Mike. Nienawidzę go, a tym bardziej jego donośnego głosu, który dla mojego skacowanego łba był dzisiaj zabójczy.
- Zamknij mordę. - warknąłem zakrywając głowę poduszką. Nienawidzę go, nienawidzę swojego życia, nienawidzę kaca. Nawet nie chciałem słuchać jego opowieści na temat wczorajszej imprezy po koncercie. Pewnie było jak zwykle - butelka wódki wypita w ekspresowym tempie, a ja jak zwykle tracę nad sobą kontrolę i robię rzeczy, o których naprawdę nie chciałbym pamiętać.
- Powiem Ci, że niezłą laskę sobie przygruchałeś. Tylko James chyba był zazdrosny, bo patrzył na was tak krzywo. - zaraz...Co? Jaka brunetka? Jakie przygruchałeś? Zmarszczyłem brwi, ale nic nie mogłem sobie przypomnieć.
- Tutaj jesteś! Weź go zostaw. - super, jeszcze tylko brakowało mi tu Cassie. Podobno to ja jestem starszym bratem, ale od kiedy nasza kariera nabrała tempa, to ona stała się nadopiekuńcza, ale podejrzewam, że po prostu chciała się zemścić nade mną za to, że przez całe liceum nie pozwalałem jej się widywać z Mike'm. No sorry, znam mojego przyjaciela, a jakoś wtedy nie wydawał się idealnym kandydatem na faceta mojej małej siostry. Zresztą żadnej nie był według mnie dla niej odpowiedni, a już tym bardziej któryś z moich znajomych.
flashback
- Czy ty masz mnie naprawdę za idiotkę Adam? - pobiegłem na górę zatrzaskując za sobą drzwi, żeby moja matka przypadkiem nie zdążyła wejść i dalej prawić mi kazania. Nie obchodziłem ją przez kilkanaście lat, a teraz nagle poczuł instynkt macierzyński i będzie mi prawić morały. Niedoczekanie. - Otwórz te cholerne drzwi! Musimy porozmawiać!
Czułem jak mój żołądek miałby zaraz wybuchnąć od bólu, który rozsadzał mnie od środka. Ręce mi drżały, a twarz była wygięta w grymasie, blada, spocona. Wyjąłem z kieszeni małą buteleczkę z płynem i gorączkowo przewracałem rzeczy na biurku szukając jednego - strzykawki.
- Adamie Hendrix! Natychmiast otwieraj! - krzykom i waleniom w drzwi nie było końca. Mogłaby się w końcu odpierdolić. Zacisnąłem opaskę na moim ramieniu pomagając sobie zębami przy okazji obserwując jak moje żyły stają się bardziej widoczne. Jeszcze chwila, minuta, sekunda. Wbiłem igłę. Cholera! Z moich ust wydobyło się głośne warknięcie. Kurwa nie trafiłem. Spokojnie Adam, nie zawsze się udaje za pierwszym razem. Wbiłem ponownie i nacisnąłem tłok strzykawki, a potem poczułem tylko gorąco rozprzestrzeniające się w mojej ręce. Przymknąłem oczy i rozkoszowałem się błogim stanem, który mnie ogarniał. Matka przestała denerwować, brzuch przestał dokuczać. Spojrzałem na swoją siną rękę, za chwile zdejmując opaskę z ramienia. Chcąc, nie chcąc musiałem ją w końcu wpuścić. Rzuciłem strzykawkę pod łóżko, założyłem na siebie bluzę, a sam obejrzałem się w ekranie telefonu. Oprócz źrenic raczej nic nie było we mnie podejrzanego.
- Adam! Jeśli zaraz nie otworzysz, to poproszę Lucasa i wyważy te drzwi! - otworzyłem drzwi i ledwo się odchyliłem, bo inaczej bym oberwał pięścią od niej. Uśmiechnąłem się kpiąco patrząc na jej czerwoną od złości twarz. Była taka żałosna.
- Coś chciałaś mamusiu? - powiedziałem z ironią, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Była idiotką, niczego się nie domyślała. Zresztą zawsze jej przeszkadzałem. Pewnie, gdyby nie to, że dziadek po raz kolejny wywalił mnie z domu, a nadal nie byłem pełnoletni, to bym nawet nie przekroczył progu tego domu.
- Nie rób ze mnie idiotki! Znowu nie byłeś w tej cholernej szkole! Gdzie to masz?! - pchnęła mnie i wparowała do pomieszczenia rozglądając się po każdym kącie. Ja z niej robiłem idiotkę? To ona mnie chyba miała za jakiegoś frajera, który trzyma wszystko na wierzchu. Właśnie w pod tym względem różniłem się od mojej matki. Ona była prostym człowiekiem, który nic nie wiedział o życiu i myślała tylko o własnej dupie. Za to jej właśnie tak nienawidziłem. - Masz szczęście. Ale jeszcze raz usłyszę, że masz jakieś nieobecności, to wzywam policję i wpierdolą Cię do więzienia. Mam już Ciebie dosyć Ty chory popaprańcu.
end of flashback
Dobra, nadopiekuńczość mojej siostry nie byłą związana tylko tym, że sława trochę nas przeciążała. Zawsze sprawiałem kłopoty. Byłem nadpobudliwy, zamknięty w sobie i robiłem różne głupie rzeczy. I chyba dlatego moi rodzice po prostu przestali się do mnie przyznawać. Nie dostawałem od nich kartki na święta, nie dzwonili i nie pytali się jak czuję. Bolało mnie to, zawsze bolała mnie znieczulica i obojętność ludzi. Wolałem nienawiść niż brak jakiegokolwiek uczucia. Jednak na moich rodzicieli nie mogłem nigdy liczyć. Przynajmniej Cass miała z nimi dobry kontakt. Chociaż ona była przez nich dobrze traktowana. Zawsze była ukochaną córeczką. Trochę jej zazdrościłem. Miała lepsze zabawki, lepsze ubrania, przytulana, wychuchana. A ja? Ja byłem pozostawiony sam sobie. Miałem chujowe dzieciństwo i start w dorosłe życie, ale o to mogłem obwiniać tylko siebie i swoich rodziców.
- Mogę wiedzieć coś ty wczoraj robił? - podniosłem wzrok i zobaczyłem James'a, który znikąd pojawił się na brzegu mojego łóżka. Zmarszczyłem brwi nie odzywając się i sięgnąłem na szafkę, koło łóżka, biorąc papierosy i zapalając jednego.
- O co Ci chodzi? - mruknąłem zaciągając się petem i powoli wypuszczając dym z płuc. Z ust chłopaka wydobyło się kpiące parsknięcie. Kto jak kto, ale James nigdy mnie nie oszczędzał, nie zostawiał na mnie suchej nitki. I był moim najlepszym przyjacielem, właśnie te cechy w nim ceniłem. Nie litował się nade mną, po prostu, gdy coś mu nie pasowało, to mi mówił i nieważne było to, czy jego słowa mnie zranią czy nie.
- Może o to, że robiłeś wczoraj maślane oczy do tej suki. Nie wierzę, że jesteś tak głupi. Nie pamiętasz co Ci zrobiła? - popatrzyłem na niego jak na idiotę, kompletnie nie wiedząc o co mu chodzi. To znaczy, po jego ładnym określeniu, wiedziałem, że chodzi mu o Melanie, ale...przecież widziałem ją tylko ze sceny. - Była na imprezie, a ty jak zakochany szczeniak latałeś za nią. A gdy chciałem Cię od niej odciągnąć to wydarłeś na mnie mordę. Mało Ci było tego co zrobiła?
I wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Nie chciałem jej pamiętać. Była jednocześnie najlepszą i najgorszą rzeczą, która spotkała mnie w życiu. Już nawet tułaczka po rodzinie i ciągły brak zainteresowania nie przysparzał mi takiego bólu. Wtedy byłem po prostu zdany sam na siebie, a przy niej...Liczyła się tylko ona. Spuściłem tylko wzrok i zacisnąłem wargi w cienką linię. W sumie to cieszyłem się, że nie pamiętałem poprzedniej nocy. Przynajmniej nie musiałem pamiętać jej zimnych oczu i złośliwego uśmiechu. Czegoś, co odkryłem dopiero pod koniec naszego związku. Na początku wydawała się naprawdę miłą dziewczyną. W sumie możliwe, że wtedy wcale nie udawała i nią była. Nie wiem i chyba nigdy się nie dowiem. Ostatni raz zaciągnąłem się papierosem i wrzuciłem go do szklanki z wodą. Dopiero co zaczął się nowy dzień, a ja już miałem go dosyć. Najlepiej chyba by było, gdybym usnął i się nigdy nie obudził. Wtedy wszystko by się skończyło. Co za błoga radość.
- Wiesz, że chce dla Ciebie dobrze stary. Nie chce, żebyś ponownie przeżywał to samo. Nie warto. Nie dla niej. - poklepał mnie po ramieniu i wstał ruszając zapewne do swojego hotelowego pokoju. Chciałbym, żeby to było tak proste jak mówił. Po prostu wyrzucić ją z pamięci i wymazać wszelkie uczucia, które do niej żywiłem. Ale nie umiałem. To ona sprawiła, że w jakiś sposób stałem się lepszym człowiekiem, tylko potem to wszystko zniszczyła.
flashback
- Nienawidzę tej baby, chyba na siłę próbuje uprzykrzyć mi życie. - jęknęła Frances, gdy tylko wychodziliśmy po skończonych lekcjach. Dobra, tutaj przyznam jej racje - mieliśmy okropną nauczycielkę od historii, a już szczególnie uwzięła się na Fasolę, która nie miała kompletnie o tym przedmiocie pojęcia. No cóż...W duchu cieszyłem się, że to nie na mnie trafiło.
- Daj spokój, niedługo koniec roku. - o ile oczywiście dopuszczą ją do egzaminów. Zresztą, mi też groziło poprawianie klasy. Przecież nie każdy musi mieć talent do nauki, prawda? Bo my na pewno go nie posiadaliśmy. Gdyby nie jakieś marne dwóje czy trójki, to w dzienniku pod moim numerem, byłby piękny rząd jedynek. Jakoś szczególnie się tym nie przejmowałem.
- Przepraszam...Mógłbyś mi pomóc? - odwróciłem się w stronę dziewczęcego głosu i kogo zobaczyłem? Melanie, jedną z tych "pięknych i bogatych". Naprawdę miałem ochotę ją posłać z kwitkiem i mieć święty spokój, no, ale Frances musiała dorzucić swoje trzy grosze pytając o co chodzi. - Samochód nie chce mi odpalić, a słyszałam, że Adam się trochę na tym zna...
Teraz to byłem w lekkim szoku. Ona wiedziała jak się nazywam? Wow. Coś nowego. Niechętnie, pchnięty przez przyjaciółkę, podszedłem do samochodu brunetki i otworzyłem maskę. Sam chciałbym mieć takie cacko. Jeden z nowszych modeli mercedesa, który pewnie kosztował kupę forsy. a mój fiat...No cóż pewnie jej ojciec za jedną pensje kupiłby sobie takich cztery.
- Nie wiem co się stało...Rano normalnie jeździł, a teraz nie mogę ruszyć. - wzruszyła ramionami, nie miałem zamiaru z nią nawiązywać rozmowy. Wiedziałem, że to tylko gra. Być miłym dla podlotka, a potem śmiać się razem z paczką z Hendrixa. Nie byłem aż tak naiwny. Wkręciłem świecę, która to wszystko spowodowała i zatrzasnąłem maskę samochodu.
- Gotowe, powinno działać. - burknąłem, a Frances, która stała koło mnie walnęła mnie łokciem w żebra. Co niby takiego zrobiłem? Przecież byłem miły, pomocny. Tym bardziej, że gdyby nie ona, to nawet bym nie zajrzał co tam się stało.
- Dziękuję. - czy ona się zmieszała? Chyba trochę, bo przez dłuższą chwilę patrzyła na mnie jakby czekała, aż coś powiem. Miałem już jednak do "nich" uprzedzenia. Rzuciłem krótkie "cześć" i ruszyłem w stronę fiata nie odwracając się za siebie.
- Czy ty jesteś głupi? Nie widziałeś jak ona na Ciebie patrzy? Mogłeś chociaż spróbować jakoś nawiązać znajomość! - Witamy Frances pani Dobra Rada. Zachowywała się jakby nie było przepaści między mną a Melanie, czy jak tam ona miała. A ona jeszcze chce mi prawić morały.
- Daj spokój. Szukała taniej siły roboczej, to ją znalazła. Kazałaś mi, to pomogłem, więcej niech ode mnie nie wymaga.
end of flashback
Naprawdę ją kochałem. W sumie to pewnie nadal kocham, tylko nie chce przyjąć tego do wiadomości. Byłem ćpunem, idiotą i dzieckiem, a ona mnie z tego wszystkiego wyciągnęła. I nawet jeśli teraz mam do niej żal i powinienem nie chcieć jej znać, to jestem jej wdzięczny. Gdyby nie ona nie byłoby mnie już na tym świecie, nawet jeśli historia zatoczyła koło po naszym rozstaniu. Znowu zacząłem ćpać, imprezować, jednak potem przyszły dwa odwyki i teraz jakoś się trzymałem. Od dwóch tygodni, bo właśnie wtedy ostatni raz byłem w klinice odwykowej. Nie jest łatwo. Za każdym razem, gdy jest źle czy moje ciało, kierowane autosugestią, zaczyna boleć, mam ochotę sobie ulżyć narkotykami. Tylko wtedy zaprzepaściłbym wszystko. I tak wystarczająco pismaki miały ubawu, gdy widzieli w jakim stanie kieruję się na leczenie. Bo na czym się najlepiej zarabia? Na cierpieniu innych. Chciałbym powiedzieć, że wszystkie artykuły na ten temat to stek bzdur, ale nie mogę. Pisali o mnie jako o przegranym młodym człowieku, psychicznym ćpunie czy muzyku rockowym, który powtarza błędy poprzednich artystów. W niczym się nie mylili. Może w jednym. Nigdy nie brałem, żeby zaimponować ludziom. Zawsze miałem w tym tylko własną korzyść. I dlatego jest mi tak trudno z tego zrezygnować. Z drugiej strony, przecież nie mogę przez cały czas siedzieć w ośrodku zamkniętym odcięty od rzeczywistości. Tam jeszcze bardziej fiksuje. Nie mówiąc już o tym, że zespół odstawienia, to najgorsze piekło jakie można przeżywać. Dotąd na samo wspomnienie tamtych chwil po plecach przebiega mnie nieprzyjemny dreszcz. A ja po prostu chciałbym jednego. Chciałbym być szczęśliwy. Mieć żonę, dzieci, dom, psa i kota. Nie musiałbym być gwiazdą rocka. Nie potrzebowałbym narkotyków. Chciałbym po prostu mieć gdzie wracać i wiedzieć, że ktoś na mnie czeka.
***
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. To dopiero pierwszy rozdział, więc nie możecie oczekiwać wielu zdarzeń, ale chciałam, żebyście trochę zaznajomili się z postacią Adama i mam nadzieję, że się spodobało. ;>
Liczę na opinię, bo to naprawdę dla mnie ważne. Także możecie pisać mi nawet najgorszą prawdę, jakoś to przełknę. No i co jeszcze? Nie wiem czy w następnym tygodniu pojawi się rozdział, chociaż postaram się. Ale matura zając i może uciec. Także trzymajcie za mnie kciuki!
Matura to bzdura.
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZ racji tego, że to pierwszy rozdział, to w zupełności podzielam Twoje zdanie. Na początku czytelnik powinien zapoznać się z głównym bohaterem, ewentualnie również doczytywać w trakcie przebiegu opowiadania
OdpowiedzUsuńJedynka jest świetna. Pisana lekkim językiem, przyjemnym do czytania. Jak dla mnie, ma również idealną długość. Nie lubię zbyt długich rozdziałów, bo z reguły akcja rozciąga się w nieskończoność.
Podobają mi się również Twoi bohaterowie. Myślę, że świetnie ich wykreowałaś.
Życzę weny i powodzenia na maturze c;
xoxo
Zapraszam do mnie:
http://our-love-is-unconditional.blogspot.com/
Bardzo mi się podoba, ale strasznie jestem ciekawa co takiego zdarzyło się między Melanie a Adamem ?!... zapewne w dalszych rozdziałach to się wyjaśni ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia ;))
Świetnie że pozwalasz poznać postać zanim opowiadanie na dobre się rozkręci, w ten sposób można stworzyć swój własny obraz postaci :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Ania...
Supeer fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńSuper się zaczyna
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział, pisz dalej czekam na następny. :):):)
OdpowiedzUsuńświetny początek czekam na następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńsuper!! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo fajne ;)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo oryginalne.
OdpowiedzUsuńTo dopiero pierwszy rozdział ale historia wydaje się być bardzo ciekawa, jak najbardziej zachęca do czytania.
Czekam na kolejny i miłego pisania ;)